Zapowiedziany przez przewodniczącego Rady Europejskiej, Charlesa Michela, program odbudowy gospodarki Unii Europejskiej, ma być oparty na trzech filarach: konwergencji, odporności i transformacji. Oznacza to według niego, że musimy: naprawić szkody spowodowane przez Covid-19, zwiększyć naszą odporność na sytuacje kryzysowe i dostosować organizację życia naszych społeczności do nowych warunków.
Pandemia zamknęła granice, zatrzymała przemieszczanie się ludzi i wymianę towarów, wprowadziła procedury, które nagle i stanowczo powstrzymały procesy dotąd powszechnie uważane za nieuchronne. Na nowo zaczęliśmy organizować się lokalnie, sami podejmować działania, na które jeszcze kilka miesięcy temu czekalibyśmy biernie, wiedząc że wykonają je międzynarodowe koncerny czy konsorcja. Na przykład w Poznaniu i w Lublinie podjęliśmy prace nad stworzeniem leków umożliwiających pokonanie wirusa, nie czekając aż zrobi to Pfizer albo Merck…
Czy to rzeczywiście obwieszczony już przez niektórych koniec globalizacji? Zapewne nie – wytworzone już współzależności wyeliminowały relacje lokalne i uwikłały podmioty gospodarcze, laboratoria badawcze i inne środowiska w sieci interesów, których potencjał jest bardzo silny. Jednak wiele płaszczyzn naszego życia społecznego straci rację bytu, a w ich miejsce powstaną nowe. Zupełnie inne. Jest niepowtarzalna szansa, że będą one lokalne, regionalne. W dużym stopniu zależy to od nas – czy podejmiemy wyzwanie, by z tej szansy skorzystać…
Tymczasem zapowiada się spory program wsparcia dla przedsiębiorców i samorządów – „krajowy plan odbudowy” (zupełnie jak po wojnie). Będzie on w dyspozycji władz centralnych, lecz adresowany jest do beneficjentów lokalnych i regionalnych. Jest oczywiste, że wsparcie powinno być kierowane tam, gdzie są pomysły, inicjatywy i ludzie gotowi je realizować i rozwijać. Wzmacniać kreatywność a nie podpierać bierność. Muszą to zrozumieć wszyscy, w tym także ci, którzy nie lubią Polski lokalnej, którzy uważają, że wiedzą lepiej, a ci na dole nie dadzą sobie rady. To znane „od zawsze” podejście instytucji centralnych nigdy jeszcze się nie sprawdziło, a mimo to trzyma się dzielnie i dotąd było odporne na wszelkie kryzysy. Może tym razem…
Konwergencja
Nie ma lepszej, pewniejszej drogi wspierania rozwoju, niż inwestycje lokalne. Dostrzegł to rząd, kierując specjalny program do gmin, powiatów i ostatecznie także województw. Priorytetem dziś jest utrzymanie zaplanowanych inwestycji. Ale to jest narzędzie doraźne, typowa osłona na czas kryzysu, nota bene także w interesie rządu, gdyż cały VAT, trzy czwarte CITu i połowa PITu, wygenerowanych przez te inwestycje, trafi do budżetu centralnego. Trzeba jednak pomyśleć – a właśnie teraz jest szczególna okazja – nad rozwiązaniem systemowym, zapowiedzianym zresztą kilka lat temu w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Miałaby nim być część subwencji, powiązana z realizacja potrzeb rozwojowych, a nie tylko z wyrównywaniem możliwości wykonywania zadań bieżących. Projekt ustawy wprowadzającej część rozwojową subwencji ogólnej przygotował właśnie Związek Miast Polskich.
Lokalne działania muszą skoncentrować się na identyfikacji swoich zasobów i uruchamianiu lub obronie lokalnych potencjałów gospodarczych. Zapewni to nie tylko poprawę dobrobytu, ale także wzmocnienie tożsamości i integracji społeczności lokalnej. Można to osiągnąć na przykład przez tworzenie lokalnych funduszy inwestycyjnych (kumulujące kapitał mieszkańców i firm lokalnych), czy też – bardziej konkretnie – lokalnych funduszy inwestycji społecznych (w oparciu o kumulację odpisów podatkowych mieszkańców i firm oraz dodanych do tego środków z budżetu miasta a także z innych źródeł). Efektem będzie poprawa jakości życia i silniejsza integracji mieszkańców z miastem. Oczywiście priorytetem powinny być inwestycje w strefy (tereny) lub branże generujące rozwój lokalny.
Rząd może nadal być głównym partnerem miast i gmin, powiatów oraz regionów, nie tylko poprzez instrumenty omówione powyżej, ale także przez Fundusz Dróg Samorządowych, inne centralne fundusze celowe oraz nowe programy operacyjne UE. Nowe, szersze pole do współdziałania tworzą ostatnie zmiany w ustawie o zasadach prowadzenia polityki rozwoju, w tym zwłaszcza porozumienia terytorialne (wsparcie dla działań rozwojowych w obszarach funkcjonalnych).
Ważne będzie utrzymanie udziału w tych przedsięwzięciach sektora finansowego, a jednym z narzędzi jego działania mogłyby stać się przypomniane ostatnio przez ekspertów obligacje wieczyste. Są one w Polsce dopuszczone prawnie od 2015 roku, ale nieznajomość tego instrumentu powoduje, że zainteresowanie nim nie jest adekwatne do potencjalnych możliwości. A wystarczyłoby, gdyby oferowane w długiej perspektywie odsetki były choćby trochę atrakcyjniejsze od obecnych lokat bankowych. Oczywiście trzeba się tego nauczyć, na przykład w oparciu o doświadczenia angielskie i amerykańskie.
Odporna gospodarka
Pandemia nauczyła nas, że najbardziej odporna na kryzysy jest gospodarka lokalna, niezależna od szeroko rozumianych transferów. Dlatego jej rozwój, obecny w naszych strategiach i programach rozwoju, powinien być coraz mniej papierowy, a coraz bardziej praktyczny.
Najbardziej znanym narzędziem są lojalnościowe Programy zakupów lokalnych - wykorzystanie istniejącego realnie w mieście popytu (ze strony mieszkańców, przyjezdnych, firm, instytucji publicznych) dla rozwoju lokalnych firm, a przez to wzrostu dochodów mieszkańców, przedsiębiorców i – w konsekwencji – samorządu lokalnego. Można zaplanować bardziej ambitnie rozwój łańcuchów produktów lokalnych albo lepiej regionalnych, poprzez wspieranie kooperacji, udostępnianie wyspecjalizowanej przestrzeni, tworzenie wspólnej platformy technologicznej, wykorzystujących lokalne zasoby i generujących wzrost lokalnej wartości dodanej.
Dla wspierania takich działań należy wzmocnić istniejące i utworzyć nowe lokalne fundusze rozwoju (dla finansowania rozwoju mieszkalnictwa, terenów i gotowych powierzchni pod działalność gospodarczą). Funkcję tą pełnią także lokalne albo regionalne agencje rozwoju. Wciąż istnieje kilkadziesiąt lokalnych funduszy kredytowych, pożyczkowych, poręczeniowych itp., a także lokalnych agencji rozwoju. W ciągu kilku miesięcy pandemii wyczerpały one swój potencjał z powodu niespodziewanego, nagłego obciążenia ponad istniejące możliwości, skrojone na inne warunki. W ostatnich dosłownie tygodniach kilka z nich ogłosiło zawieszenie udzielania pomocy z powodu wyczerpania zasobów. To świetny moment na ich wzmocnienie, w ramach krajowego planu odbudowy.
Obecny stan gospodarki komunalnej jasno dowodzi, że wzrastające – nawet bez pandemii – wyzwania stoją przed ciepłownictwem i zagospodarowaniem odpadów komunalnych. Z jednej strony drastycznie rosną koszty energetyki, z drugiej coraz większy balast wytwarza nieefektywna branża odpadowa, obarczona z jednej strony idiotycznymi przepisami, a z drugiej totalnym brakiem rynku produktów wysegregowanych z odpadów, w tym zwłaszcza frakcji nomen omen energetycznej. Zapowiedziane ostatnio wydłużenie dopuszczalnego okresu jej składowania nie jest żadnym rozwiązaniem – odkłada tylko problem w czasie a nie przynosi jego rozwiązania. Tymczasem gdyby oba te wyzwania twórczo powiązać, tworząc zieloną gospodarkę lokalną, zapewniającą ochronę klimatu, środowiska i jednocześnie lokalną samowystarczalność energetyczną, zrealizowalibyśmy kilka szczytnych celów polityki światowej, europejskiej i narodowej naraz.
Warto też dodać, że mniejszy chwilowo odpływ mieszkańców za granicę stwarza niepowtarzalną szansę na zatrzymanie młodych „na miejscu”. Są wszakże dwa warunki: mieszkanie i praca. Zatem rozwój lokalny musi w swoich programach uwzględniać oba te elementy (np.: „mieszkanie dla młodych” plus „rozwój młodej przedsiębiorczości”).
Lepiej zorganizowane społeczeństwo
Niewątpliwie pozytywnym efektem pandemii jest przyspieszona transformacja cyfrowa. Na razie doraźna i chaotyczna – można powiedzieć „odkrywcza”, bo nagle odnajduje od dawna istniejące możliwości. Jej skutkiem jest przede wszystkim rozwój telepracy.
Wyzwanie jest jednak znacznie szersze: musimy zbudować e-społeczeństwo. To nie tylko e-zakupy, e-obywatel i e-administracja. To przede wszystkim e-społeczność lokalna, a w konsekwencji e-solidarność.
Widać jednak, że największym deficytem, który dokucza wszystkim, jest brak e-edukacji. Nie mamy e-szkoły i e-lekcji, a podejmowane działania są na żenującym poziomie. Jakże inaczej byłoby, gdyby nasza szkoła była już wcześniej „hybrydowa”. Przecież dysponujemy od lat w internecie niewykorzystanym, niezinwentaryzowanym, niewyposażonym w żadną metodykę wykorzystania zasobem, który umożliwia: atrakcyjną edukację kulturalną (literatura, sztuka, historia, społeczeństwo) i ścisłą (fizyka, chemia, biologia). Potrzebne jest zinwentaryzowanie istniejących zasobów (np. NINATEKA – 7000 filmów dokumentalnych, fabularnych, reportaży, animacji, filmów eksperymentalnych, zapisów spektakli teatralnych i operowych, rejestracji koncertów, relacji dokumentujących życie kulturalne i społeczne, audycji radiowych; albo cykl kilkuset audycji „Galileo”). Równocześnie trzeba stworzyć stały system ich uzupełniania, zgodnie z programami nauczania. I wreszcie trzeba stworzyć metodyki obejmujące zarówno korzystanie z tych zasobów na lekcjach jak i w ramach pozostającego pod kontrolą szkoły samokształcenia z wykorzystaniem zasobów online.