10 lipca prezydent stolicy Rafał Trzaskowski spotkał się z ministrem edukacji narodowej Dariuszem Piontkowskim, by porozmawiać o skutkach reformy edukacji i przedstawić listę najpilniejszych problemów do rozwiązania.
- Politycy partii rządzącej zafundowali nieprzemyślaną reformę, za którą będą musieli zapłacić obywatele. Wydatki na edukację po stronie samorządów rosną w astronomicznym tempie – mówił po spotkaniu prezydent Warszawy.
Miało być „bez kosztów”
Władze Warszawy wielokrotnie alarmowały, że reforma edukacji spowoduje lawinowy wzrost wydatków. Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewniało, że „adekwatnie wspiera organy prowadzące szkoły”, a „poziom finansowania przewidziany dla roku 2017 jest wystarczający, aby pokryć wydatki bieżące w trakcie transformacji ustroju”. Za rzekomo „bezkosztową” reformę samorząd musiał zapłacić około 80 mln zł (w tym 60 mln wydatków związanych tylko z likwidacją gimnazjów). Warszawa wystąpiła o zwiększenie części oświatowej subwencji ogólnej o kwotę 49 145 250 zł. Przekazano nam 3 533 397 zł.
- Oczekujemy, że rząd weźmie pełną odpowiedzialność finansową za zmiany w edukacji. Żaden z samorządów nie proponował tych zmian. Wręcz przeciwnie, od dawna alarmowaliśmy, że spowodują one problemy – podkreśla prezydent Trzaskowski.
Szkoły nie są z gumy
Do stołecznych liceów, techników i szkół branżowych I stopnia chce pójść w nowym roku szkolnym aż 47 tys. uczniów. Do tej pory kandydatów do szkół średnich było około 18 tysięcy. W tym roku o przyjęcie do szkoły starają się absolwenci gimnazjów oraz szkół podstawowych. Dla „podwójnego rocznika” Warszawa przygotowała 43 tysiące miejsc, ale już teraz wiadomo, że nie wszyscy będą mogli dostać się do wymarzonej szkoły.
By przygotować się na większą liczbę uczniów, w stołecznych szkołach – tam gdzie jest to możliwe – utworzonych zostanie więcej klas, będą one też liczniejsze - nawet do 38 uczniów. Część pomieszczeń szkolnych zostanie przekształconych w dodatkowe sale dydaktyczne, a godziny pracy placówek będą wydłużone - lekcje mogą trwać do 17.30, a zajęcia dodatkowe nawet do około 20. W najlepszych liceach, do których zawsze jest dużo więcej chętnych, nie udało się podwoić liczby miejsc.
Konieczna zmiana systemu
Przygotowanie szkół do przyjęcia „podwójnego rocznika” to ogromne koszty, obecnie środki z budżetu państwa nie pokrywają nawet połowy wydatków, a luka w finansowaniu stale się powiększa. Z roku na rok coraz więcej dopłacamy do subwencji oświatowej, kosztem innych inwestycji. W 2018 roku było to 2,1 mld zł (trzy lata wcześniej 1,5 mld zł), a w 2019 już 2,4 mld zł.
Subwencja rośnie powoli, a wydatki lawinowo. W 2018 r., w stosunku do 2017 r. wzrosła o 125 mln zł, a wydatki o 342 mln zł. W 2019 r. o 177 mln zł, a wydatki aż o 487 mln zł. Bardzo niedoszacowane w subwencji – o ponad 800 mln zł - są pensje dla nauczycieli i pracowników niepedagogicznych.
Dlatego prezydent Rafał Trzaskowski zaapelował o jak najszybsze wprowadzenie zmian w polskiej oświacie oraz o zmiany przepisów.