Jacek Sutryk dla „Rzeczpospolitej”: Subwencja wyrównawcza może uratować samorządy

Opublikowano: 25.06.2024
Jacek_Sutryk.jpg
Domknięcie finansowe tego roku w niejednej polskiej gminie może się okazać trudne, wręcz niemożliwe – mówi Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia, nowy szef Związku Miast Polskich w rozmowie z dziennikiem „Rzeczpospolita”.

- Panie prezydencie, gratulacje z powodu wyboru na szefa ZMP.

Dziękuję, to rzeczywiście niezwykłe wyróżnienie. Dla mnie i dla Wrocławia. To jednocześnie wielkie zobowiązanie, że głosami blisko 200 delegatów zostałem wybrany na prezesa tak istotnego stowarzyszenia jak Związek Miast Polskich. Obiecuję, że będziemy wspólnie tworzyli warunki do harmonijnej współpracy i rozwoju, a także wyznaczać nowe kierunki działań dla 360 polskich miast zrzeszonych w ZMP. Mam pełną świadomość, że moje zobowiązanie dotyczy 80 procent mieszkańców polskich miast. Bo tyle właśnie Polek i Polaków mieszka w miastach należących do ZMP. Przy okazji bardzo dziękuję wszystkim członkom Związku za zaufanie. Dziękuję poprzedniemu zarządowi i prezesowi Zygmuntowi Frankiewiczowi, który przez ostatnich dziewięć lat z powodzeniem i z dużą rozwagą kierował pracami ZMP. Jego doświadczenie jest niezwykle cenne. Mam nadzieję, że będę mógł czasem korzystać z jego rad.

- Przed panem jako szefem ZMP dużo pracy. Pierwsza i chyba jedna z najważniejszych to: stabilizacja finansów samorządów. Już w maju rząd ujawnił propozycje udziału JST w dochodach z PIT i CIT. Pewnie pan ją zna. Czy ten projekt jest do przyjęcia przez samorządy?

Wspólnie z innymi korporacjami samorządowymi prowadzimy na ten temat rozmowy z rządem. Cieszą nas pomysły, by wpływy do budżetów miejskich oprzeć nie o udział w podatku PIT, a o udział w przychodach mieszkańców przed opodatkowaniem. Jednocześnie martwi nas, że równolegle rząd chce zmniejszyć wysokość subwencji oświatowej. To jedno z głównych źródeł finansów miast i jeden z głównych obszarów naszej działalności. Nie możemy osłabiać polskiego systemu edukacji. Te wszystkie propozycje oznaczają rewolucję w finansowaniu samorządów. Potrzebujemy symulacji skutków dla każdego miasta, gminy, powiatu i województwa. Bez niej nie da się ocenić proponowanych rozwiązań. Rząd na razie nie ujawnił tych liczb. Czekamy na konkrety. Apelujemy też do rządu, by niezależnie od planowanej reformy finansów samorządowych pilnie wsparł nas jeszcze w tym roku jakimś rodzajem subwencji wyrównawczej. Jest ona konieczna, bo po latach rządów PiS budżety wielu samorządów nalazły się nad przepaścią. Domknięcie finansowe tego roku w niejednej polskiej gminie może okazać się bardzo trudne, wręcz niemożliwe. Subwencja wyrównawcza nie tylko może uratować budżety, ale da nam też możliwość sięgania po środki unijne, w tym po środki z KPO. Przy okazji apelujemy do rządu również o to, by pieniądze z KPO były dostępne dla samorządów jako dotacje, a nie pożyczki. A także o uruchomienie możliwości finansowania z KPO tych projektów, które już zrealizowaliśmy – w przypadku dużych miast mogą to być chociażby inwestycje w zakup nowych autobusów i tramwajów.

- Propozycja rządu na pewno poprawi sytuację finansową na pewno dużych miast na prawach powiatu, a mniejszych gmin, zwłaszcza w dużej mierze zamieszkałych przez emerytów? Jakąś koncepcję pan ma?

Na razie nie wiemy nic „na pewno”. Poza tym, że emeryci byli dotąd najpewniejszymi płatnikami PIT. Tyle że – jak już wspomniałem – w nowym systemie punktem odniesienia nie będzie już podatek, ale przychody przed opodatkowaniem. Przed wprowadzonymi przez rząd PiS w 2019 roku zmianami w podatku PIT, udziały w tym podatku były najważniejszym dochodem własnym miast na prawach powiatu. Gdyby tak pozostało, w roku 2023 samorządy miałyby z tego źródła o 32 mld zł więcej niż otrzymały (w tym miasta na prawach powiatu o 13 mld zł więcej), zaś w roku bieżącym – mimo znacznego wzrostu kwot udziału w PIT – o 20 mld zł więcej. Uważam, że należy ten stan przywrócić. Trzeba też wreszcie dostrzec, że dziś najbogatsze wcale nie są miasta, które się wyludniają i starzeją, tylko gminy je otaczające, do których przenosi się spora część „klasy średniej”.

- A co z dochodami osób, które mieszkają zupełnie gdzie indziej, a gdzie indziej są zameldowane na stałe i tam się rozliczają z podatku? Czy już nie będzie walki samorządów – o takiego podatnika?

Podatki płacimy tam, gdzie mieszkamy, a nie tam, gdzie jesteśmy zameldowani. Więc jako miasta mamy udziały w podatkach tych osób, które deklarują w zeznaniu podatkowym, że u nas mieszkają. Dlatego staramy się, by nasi mieszkańcy podawali w swoich deklaracjach faktyczne miejsce zamieszkania. To oczywiste. Wszak ponosimy z naszych budżetów niemałe wydatki na rozwój infrastruktury technicznej i społecznej, która ich obsługuje.

- Jakie kwestie scentralizowane przez rządy Zjednoczonej Prawicy – znów powinny wrócić pod skrzydła samorządów?

Podam kilka przykładów. Po pierwsze – samorządy powinny mieć swobodę kształtowania cen za wodę i ścieki. Po drugie – powinny mieć swobodę w kształtowaniu sieci szkół oraz w powoływaniu i odwoływaniu ich dyrektorów. Po trzecie – powinny uzyskać kontrolę nad środkami na ochronę środowiska, adaptację do zmian klimatycznych, poprawę jakości powietrza. Po czwarte – powinny mieć swobodę w kształtowaniu wynagrodzeń pracowników samorządowych. Po piąte – należy poważnie zastanowić się nad innym, niż do tej pory ułożeniem relacji samorządów z takimi właścicielami terenów i infrastruktur jak KOWR, Wody Polskie, czy PKP. Te państwowe agencje i spółki powinny być naszymi partnerami, nie zaś przeszkodami w rozwijaniu miast. Po szóste – trzeba zmienić wszystkie przepisy, które uzależniają podejmowane przez samorządy decyzje dotyczące ich zadań własnych od zgody administracji rządowej. Do przyjęcia są co najwyżej opinie, które mogą być pomocne w podejmowaniu tych decyzji. Ale to nie wszystko. Wiele miast ma swoje dodatkowe, specyficzne potrzeby. Na przykład we Wrocławiu chcielibyśmy uzyskać większą kontrolę nad lotniskiem. W interesie miast uzdrowiskowych leży pogłębienie współpracy z działającymi tam publicznymi spółkami uzdrowiskowymi. Takich tematów jest mnóstwo.

- Czy np. decentralizacja „Wód Polskich” nie doprowadzi do gwałtownych podwyżek opłat za wodę i ścieki, bo przedsiębiorstwa kanalizacyjne, będą teraz chciały inwestować, po paru latach posuchy?

Musimy pilnie uratować wiele gminnych przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych przed upadkiem. Zamrożenie na kilka lat cen za wodę i ścieki przez rząd PiS wykończył te spółki. W takich przypadkach nie ma mowy nie tylko o inwestycjach, ale nawet o pieniądzach na bieżącą działalność. Cierpią na tym mieszkańcy, bo spada jakość wody. Cierpi rzesza ponad stu tysięcy pracowników tej branży, którzy nie mogą liczyć na podwyżki płac. Ceny za wodę i ścieki muszą wprost wynikać z kosztów, jakie te spółki ponoszą choćby na rosnące ceny energii, wzrost płac pracowników, czy inflację. Inwestycje w infrastrukturę wodno-kanalizacyjną to kolejny, ogromny temat, który może wiązać się z koniecznością uruchomienia dużych środków państwowych i unijnych. O to też będziemy apelować do rządu. We Wrocławiu nasze Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji prowadzi kilkuletni program inwestycyjny warty ponad 860 milionów złotych, ze wsparciem środków unijnych. Oto mierzona finansami skala potrzeb w tylko jednym dużym mieście.

- Niektóre miasta – choćby Częstochowa, czy Zielona Góra, ale takich samorządów jest znacznie więcej, muszą borykać się z usuwaniem przestępczych nielegalnych wysypisk odpadów. Często niebezpiecznych. Nie mają na to środków. Co z tym zrobić?

To ogromny problem, który świetnie znamy na Dolnym Śląsku. Ma on dwa oblicza. Pierwszym są nielegalne wysypiska. Drugim są oszustwa, jakich dopuszczają się niektórzy nieuczciwi przedsiębiorcy z branży odpadowej na wysypiskach legalnych. To wyzwanie dla całego państwa, zwłaszcza władz centralnych. Co robić? Po pierwsze – wzmocnić aparat kontrolny, czyli przede wszystkim inspekcje ochrony środowiska i policję. Po drugie – bezwzględnie karać winnych, i to dotkliwie. Po trzecie – konsekwentnie rozwijać system gospodarki obiegu zamkniętego, redukując ilość odpadów i poprawiając ich recykling i utylizację. Samorządy, w tym miasta, chętnie wesprą te działania. Jednak same sobie z tym wyzwaniem nie poradzą.

- Kolejna chyba bardzo ważna sprawa dla samorządów: to subwencje oświatowe. Tych środków samorządy dostają zbyt mało. Jaki ma pan pomysł jako szef ZMP, by tu sytuację poprawić?

Niepokoją nas zapowiedzi zmniejszenia subwencji oświatowej. Będziemy namawiać rząd, by tego nie robił. Ale nawet jeśli wysokość subwencji nie zostanie ruszona, to i tak tych pieniędzy jest znacząco za mało. Różnica między subwencją a kosztami bieżącymi w oświacie, która w roku 2015 wynosiła 15 mld zł, w 2023 sięgnęła aż 42 mld zł. Subwencja w ubiegłym roku wyniosła 64,5 mld zł, a wydatki płacowe w oświacie sięgnęły 78,5 mld zł – na same tylko płace zabrakło więc aż 14 mld zł. W tym roku nowy rząd podniósł subwencję o 23 mld zł, ale dziura z lat poprzednich jest tak wielka, że na płace wciąż brakuje nam 5 mld zł. A co z innymi kosztami? We Wrocławiu subwencja pokrywa niecałą połowę naszych wydatków na oświatę – i ta proporcja z roku na rok maleje, na naszą niekorzyść. A przecież sytuacja oświaty jest dramatyczna. Brakuje nauczycieli w szkołach. Nie mamy czym przyciągnąć do tego zawodu nowych, młodych ludzi. Jeśli zaś jakiś dyrektor szkoły nie zrealizuje w roku szkolnym podstawy programowej, bo nie będzie miał kim tego zrobić, to na mocy prawa może być odwołany. Tragedia. Jako państwo nie możemy sobie pozwolić na załamanie systemu kształcenia. Subwencja szkolna, która kilkanaście lat temu stanowiła 2,8% PKB, w 2023 roku spadła do 1,9% PKB. W tym roku wzrosła do ok. 2,3% PKB, ale to wciąż za mało. Od dawna zarówno Związek Miast Polskich, jak i Unia Metropolii Polskich postulują wzrost subwencji szkolnej do 3% PKB.

- Jednym z priorytetów ZMP na tę kadencję ma być ustawa o zrównoważonym rozwoju miast. Dlaczego jest potrzebna – przecież już dziś samorządy czy w ramach powiatów, czy w danej aglomeracji mocno ze sobą współpracują choćby przy pozyskiwaniu środków unijnych?

Potrzebujemy porządnej i pełnokrwistej krajowej polityki miejskiej. A więc takiej, która nie będzie tylko – jak do tej pory – sympatycznie i sensownie brzmiącą publicystyką, ale wyposaży proponowane przez siebie kierunki i działania w konkretne instrumenty. Czyli w korzystne dla miast regulacje prawne oraz – przede wszystkim – w pieniądze. Polskie miasta potrzebują gigantycznych środków z budżetu państwa na wyzwania, przed którymi stoją. Na inwestycje w infrastrukturę transportową. Na inwestycje w podwójną transformację: energetyczną i cyfrową. Na adaptację do zmian klimatu. Na inwestycje w infrastrukturę służącą bezpieczeństwu i ochronie ludności. I choć wszystkie te tematy są pilne, to nawet najbogatsze polskie miasta nie są w stanie poradzić sobie z nimi ze swoich budżetów. Jako ZMP zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by wspólnie z rządem wypracować korzystną dla miast nową Krajową Politykę Miejską i Ustawę o zrównoważonym rozwoju miast, dbając zwłaszcza o wyposażenie tych dokumentów w instrumenty finansowe. Wspólnie z Unią Metropolii Polskich lobbujemy za wprowadzeniem przepisów, które umożliwią tworzenie formalnych obszarów metropolitalnych wokół największych miast. Takie obszary ściśle wiązałyby gminy wiejskie z największymi ośrodkami miejskimi. Miałyby własne budżety na realizację zadań wspólnych przez nie jedną, a wiele gmin i powiatów. Mogłyby odpowiadać za transport metropolitalny, wspólną gospodarkę odpadami, czy choćby wspólne planowanie przestrzenne.

- Już w tym roku Szczecin ma oświetlać energia z odpadów produkowana przez tamtejszy EcoDnerator. A jeszcze to miasto chce zamieniać energię słoneczną na elektryczną. ZMP chce ułatwić transformację energetyczną w samorządach. W jaki sposób?

Chcemy przełamać energetyczny monopol rządu. Jego cenowy i techniczny dyktat powoduje, że gospodarka komunalna – a więc usługi, jakie świadczymy mieszkańcom w miastach – jest znacznie droższa, niż mogłaby być. Co robić? Tu znów kluczem jest polskie prawo. Musi ono być jak najbardziej korzystne dla prosumentów, czyli dla osób i podmiotów, które produkują energię na własne potrzeby, a jej nadwyżki chcą sprzedawać innym chętnym. Musi ono również zdefiniować samorządy jako producentów energii. We Wrocławiu chcemy powołać miejską spółkę energetyczną, by produkować i rozprowadzać prąd na potrzeby naszych instytucji i jednostek. Potrzebujemy też – jak we wszystkich innych dziedzinach – środków na inwestycje. W tym wypadku w infrastrukturę służącą produkcji i dystrybucji prądu i ciepła, w szczególności ze źródeł zero- i niskoemisyjnych. A także w magazynowanie energii. Wraz z Unią Metropolii Polskich proponujemy zmiany w prawie energetycznym, w ustawie o odnawialnych źródłach energii, w ustawie o gospodarce komunalnej, w prawie zamówień publicznych. Propagujemy w naszych miastach nowe rozwiązania, zarówno technologiczne jak i organizacyjne. Przede wszystkim nowe rozwiązanie instytucjonalne, jakim są obywatelskie społeczności energetyczne. Przyszłością miast w tym zakresie jest energetyka rozproszona, w której podmioty komunalne mogą być świetnym partnerem dla wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych, dla małych i średnich przedsiębiorców, a zwłaszcza dla indywidualnych mieszkańców. To jedno z głównych narzędzi wzmacniania odporności miast na kryzysy.

- Zdaje się, że niespełna tylko jedna trzecia kraju ma plany zagospodarowania przestrzennego, a tzw. plany ogólne mają zostać uchwalone dopiero za 3,5 roku. Co tym zakresie chce zmienić ZMP?

Jest nawet gorzej, bo plany ogólne mają być gotowe do końca 2025 roku. Czyli mamy na to już tylko półtora roku. To jeden z tzw. kamieni milowych KPO i rząd nie zgadza się na przesunięcie tego terminu. Cieszy nas, że rząd obiecał sfinansowanie sporządzania planów ogólnych. Martwi nas, że w Polsce mamy prawdopodobnie za mało wykwalifikowanych kadr, by wykonać to zadanie na czas. To jest wyzwanie na teraz. Będziemy o tym pilnie rozmawiać z rządem. Natomiast na dłuższą metę trzeba będzie przyjrzeć się realiom funkcjonowania zawodu planisty przestrzennego. I odpowiedzieć sobie na parę fundamentalnych pytań. Po pierwsze – czy likwidacja zawodowych izb urbanistów przyniosła więcej szkody, czy pożytku? Po drugie – czy zachęcanie architektów do sporządzania planów ogólnych jest słuszne, czy nie? Mam nadzieję na mądrą i owocną dyskusję na ten temat w ZMP. I to już w najbliższych miesiącach.

- W zarządzie ZMP – poza panem znaleźli się prezydenci i prezydentki miast, którzy są przedstawicielami różnych opcji politycznych. Czy ich racje też będą brane pod uwagę w stanowiskach ZMP – czy tylko większości?

To jedna z największych wartości ZMP: spotykamy się tam w gronie politycznie różnorodnym. Taka jest też konstrukcja zarządu. Odzwierciedla współistnienie różnych środowisk politycznych. Działamy kolegialnie. I wszyscy współtworzymy agendę i stanowiska ZMP. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że głos któregokolwiek z naszych środowisk politycznych nie będzie brany pod uwagę. Jako prezes ZMP będę pilnował, by nikt nie czuł się pomijany, zdominowany, czy lekceważony. Wiem, że w zarządzie ZMP nigdy nie było sporów politycznych. Już pierwszy prezes Związku, Wojciech Kaczmarek mawiał: „Rura ani szyna nie jest polityczna”. W poprzedniej kadencji, w której byłem członkiem Zarządu, praktycznie nie było głosowań (nie licząc spraw formalnych, zwykle przegłosowywanych jednogłośnie). Zawsze osiągaliśmy konsensus. Liczy się interes naszych lokalnych wspólnot. Jeśli jest on zagrożony jakimś projektem nowych przepisów, to interweniujemy niezależnie od tego czy ów projekt propaguje prawica, lewica, czy centrum.


- Czy ta nowa pana funkcja, nie sprawi, że Wrocław i jego problemy, problemy mieszkańców nie zejdą na plan dalszy?

Podczas tegorocznej kampanii wyborczej przekonywałem, że jeśli uzyskam prezydencką reelekcję, to na rzecz Wrocławia będę pracował jeszcze mocniej. I to pozostaje niezmienne. Znam to miasto od małego i od podszewki, wiem, co nas, wrocławian, napawa dumą, co należy pielęgnować, a co zmienić. I z każdym tygodniem wiem jeszcze lepiej, bo obiecywałem regularne spotkania z mieszkańcami w różnych częściach miasta i to się dzieje. Wrocław jest moim miastem i nie ucierpi z powodu mojego szefostwa w ZMP. Mieszkańcy miasta mogą być spokojni, że są pod właściwą opieką, bo cały zespół moich współpracowników jest merytoryczny i doświadczony. Moja działalność w ZMP ma zaś przynieść korzyść wszystkim polskim miastom, w tym Wrocławiowi.

Więcej informacji

Partnerzy