Sądy wydają rozumne wyroki w sprawach dotyczących organizacji sieci szkół. A działający prawem kaduka[1] kuratorzy, podjudzani przez resort edukacji, wciąż je ignorują, realizując „politykę”, która jest im dyktowana, choć jest sprzeczna z prawem. Bo jak inaczej zakwalifikować podejmowane w komforcie nieponoszenia za nie żadnej odpowiedzialności decyzje, które skutkują lekceważeniem pieniędzy społeczności lokalnej i obniżaniem jakości edukacji?
Minister edukacji – ten sam, który sabotuje polską edukację, zgadzając się od ponad 5 lat na systematyczne zaniżanie części oświatowej subwencji ogólnej – oraz działający w jego imieniu kurator zmuszają (w majestacie niekonstytucyjnej interpretacji przepisów) gminy do działania:
- w sposób niecelowy i nieoszczędny, wbrew zasadom efektywności i racjonalności, określonym w art. 44 ust. 3 ustawy o finansach publicznych (a przecież to samorząd a nie kurator ponoszą odpowiedzialność prawną za gospodarowanie finansami społeczności lokalnej);
- wbrew interesowi społeczności lokalnej, określonemu w jej imieniu przez demokratycznie wybrane organy samorządu terytorialnego, zgodnie z art. 16 Konstytucji (a przecież to samorząd, a nie kurator ponosi odpowiedzialność przed społecznością, która wybrała swoich przedstawicieli, a nie kuratora).
WSA w Warszawie, orzekając w sprawie Zakroczymia, „ustalił podstawy i zakres ingerencji organu administracji rządowej - kuratora oświaty w decyzje organu stanowiącego, prowadzącego szkołę, dotyczące likwidacji szkoły”. Sąd orzekł, że organ nadzoru pedagogicznego, wydając na podstawie art. 89 ust. 3 Prawa oświatowego opinię w sprawie likwidacji szkoły samorządowej, działa wyłącznie według kryterium legalności.”
W konkluzji Sąd zaznaczył: „Trzeba jeszcze raz podkreślić, że gmina wykonuje zadania w zakresie prowadzenia szkół podstawowych jako zadania własne, działając na własną odpowiedzialność. Wobec tego ingerencja w istocie o charakterze nadzorczym w tę jej samodzielność wymaga konkretnej podstawy ustawowej i może być usprawiedliwiona jedynie niezgodnością z prawem zamierzonych działań”.
Warszawski WSA nie po raz pierwszy zakwestionował bezzasadne wymysły kuratorów, zaakceptowane przez MEN. Np. Sopot wygrał spór z kuratorem/MEN-em w sprawie przeniesienia zespołu szkół z gorszego do lepszego, nowego budynku (!). Sprawa trwała prawie dwa lata. Po uprawomocnieniu miasto przesłało wyrok sądu do kuratora z wnioskiem o wydanie – zgodnie z orzeczeniem – pozytywnej opinii i ją otrzymało.
Burmistrz Zakroczymia słusznie zapowiada skierowanie (po uprawomocnieniu się wyroku WSA) pozwu wobec Skarbu Państwa z roszczeniem o pokrycie strat, jakie społeczność Zakroczymia poniosła wskutek bezpodstawnej opinii kuratora i MEN-u. Zakroczym może w tej sprawie liczyć na wsparcie Związku Miast Polskich.
Moim zdaniem po uprawomocnieniu się wyroku sądu ws. negatywnej opinii kuratora, podtrzymanej przez MEN, dotyczącej sieci szkół, nie trzeba ponawiać wniosku, tylko wezwać wojewodę (to jest organ nadzoru), a w ostateczności kuratora (jest urzędnikiem wojewody) do wydania postanowienia zgodnego z wyrokiem sądu. W przypadku odmowy albo upływu wynikającego z przepisów ogólnych terminu powinno się zawiadomić prokuratora o popełnieniu przestępstwa przez administrację rządową. Zmuszanie do ponoszenia nieuzasadnionych kosztów jest działaniem na szkodę gminy, ściganym z art. 231 kodeksu karnego (trzy lata odpoczynku bardzo się przydadzą niektórym kuratorom, a nawet wojewodom…). W tej sprawie czekamy na opinię prawników.
Jeszcze jedna rada – sposób przećwiczony w praktyce przez wiceprezydenta Poznania ds. edukacji, śp. Macieja Frankiewicza. Nie zlikwidował szkoły, która była nieefektywna i zbędna w bogatej sieci szkół miasta, tylko spowodował, że liczba dzieci, a w ślad za tym nauczycieli i pozostałych pracowników wynosiła zero (likwidacja bez likwidacji)… Miasto przestało ponosić nieuzasadnione wydatki bez łaski kuratora.
Andrzej Porawski, dyrektor Biura ZMP
[1] Prawem kaduka, bo Konstytucja wymienia zamknięty katalog organów nadzoru nad działalnością JST. Nie ma w nim kuratora ani ministra…